czwartek, 24 grudnia 2009

Back Home :)


Hejho :)

Moi kochani :) Tym razem pozdrawiam już z Polski :) Dotarłam z opóźnieniem ale bezpiecznie :)

Wreszcie siedzę we własnym domku, we własnym pokoju i przy własnym biurku :) Ah... Dobrze być w domku :) Całe mieszkanie pachnie ciastkami, które rodzinka piecze na święta już od długiego czasu :) W moim pokoju zaszło wiele zmian, odkąd byłam tu ostatnio... pojawiła się komoda, rolety w oknach zamiast zasłon... teraz jeszcze po wypakowaniu wszystko poprzestawiałam... Ah... Ale mimo wszystko to jest mój pokój i to się czuje, gdy się do niego wraca. Mój własny kąt na tym świecie :)

Choć nie zaprzeczam, podobało mi się w Wielkiej Brytanii - jako kraj do zwiedzania jest cudowna, jako miejsce zamieszkania, niestety już nie bardzo. W każdym razie to była przygoda mojego życia :)

Muszę przyznać, że chyba najsympatyczniejszą częścią tego wyjazdu był pobyt w Edynburgu u Mariusza i Anety :) Wiem, że czytacie, więc dziękuję Wam raz jeszcze :) KOKO!! Było mi z Wami cudownie :) KOKO!! :D

Eh, jeśli o sam lot chodzi, to mówię Wam, najadłam się sporo strachu, że nie dotrę na Święta do domu. Sytuacja w Edynburgu wyglądała nieciekawie... Mnóstwo odwołanych lotów, paskudna pogoda... a jeszcze w niedzielę Zosia czekała na swój lot sześć godzin... Eh... trzęsłam portkami. Gdy siedziałam już w samolocie, to mimo wszystko nie byłam ani trochę przekonana, że polecę. W pamięci wciąż miałam ów paskudny pobyt w samolocie Easy Jet, z którego w efekcie nas wysadzono i powiedziano nam, że jednak nie lecimy. Siedziałam więc na pokładzie samolotu linii lotniczych Ryanair, przyglądałam się wsiadającym pasażerom (połowę z nich pamiętałam z odwołanego lotu - widocznie wybrali dokładnie tą samą drogę dostania się do domu co ja :) )... przebierałam nerwowo palcami, wcinałam jakieś dziwne żelki, które z nerwów połykałam niemal w całości... Ogłoszenie kapitana, instrukcje co do bezpieczeństwa, komunikat jeden, drugi, trzeci... i nagle... ruszamy... :) Samolot przemieścił się na odpowiedni pas. Silniki poszły w ruch. Huk. Ruszyliśmy. Wcisnęło mnie w siedzenie. Dziób samolotu podniósł się... i po chwili patrzyłam na Edynburg z lotu ptaka :) Wewnątrz wciąż nie mogłam uwierzyć, że wystartowaliśmy :) Byłam pewna, że ten samolot nie poleci :) Eh... i tak w sumie jak wystartował to stwierdziłam... trochę szkoda mi lecieć... Zbyt szybko się to wszystko skończyło... Niemniej, tak się stęskniłam za rodzinką, że szybko mi ten nastrój minął :) Leciałam do domu :)

Lot nie był zbyt długi. Na pokładzie słuchałam sobie Nickelbacka (w przeciwieństwie do Easy Jeta w samolotach Ryanair można używać mp3 poza momentem startu i lądowania - co baaardzo mi się podobało). Wyciągnęłam sobie mój notatnik i zaczęłam go przeglądać. Towarzyszył mi przez cały pobyt w UK. Na pierwszych stronach były wszelakie ważne informacje kontaktowe dotyczące Durham University - zapisałam je jeszcze przed wylotem. Potem pojawiały się notatki i przypominajki robione na bieżąco w Durham :) Kontakty do osób, które spotkałam; notatki ze spotkania organizacyjnego; listy książek, które chciałam pożyczyć z biblioteki, razem ze skrupulatnie zanotowanymi shelfmarkami obok tytułów; notatki robione w pociągu do Maldon... Ah... po kolei przypominałam sobie każdy element mojego wyjazdu... To były cudowne trzy miesiące. Cieszę się, że wracam do Polski, ale też cieszę się z tego, co udało mi się zrobić w UK :)   Było wspaniale :)

W pewnym momencie znalazłam również jakąś drobną notatkę w notesie, która dotyczyła mojej książki (którą jak każdy kreatywny i rąbnięty humanista oczywiście piszę :P). Zaowocowało to tym, że przez całą resztę lotu notowałam skrupulatnie wszelakie pomysły na ostatnich wolnych kartkach notesu. Mam mnóstwo gryzmołów dotyczących języków, polityki, historii, kultury... ha! Już dawno nie miałam takiego przypływu kreatywności... To było niesamowite :)

Nawet się nie spostrzegłam a już lądowaliśmy :)

Wylądowaliśmy.

Przejechaliśmy na lotnisko.

Odprawa paszportowa.

Odbiór bagażu....

Bramka...

Pierwszą osobą, którą dostrzegłam w tłumie była Dominika :) Jak dwie wariatki zaczęłyśmy się ściskać i witać nawzajem :) Jejku :) Było mi okropnie miło, że specjalnie dla mnie jechała taki kawał :) Jejku, jak było cudownie :) Dzięki Ci Dominiczko :) I za piękny prezent urodzinowy wręczony na lotnisku również dziękuję serdecznie :*

Na lotnisku czekał też na mnie wujek Robert. Dopiero co wrócił z Wrocławia po całym dniu ciężkiej pracy. Nie zdążył nawet wstąpić do domu tylko od razu przyjechał po mnie na lotnisko :) Jejku, jaką ja mam niesamowicie kochaną rodzinkę :) Wujek zawiózł mnie do siebie do domu, gdzie już czekała ciocia i kuzyni (którzy mało nie urwali mi rąk przy powitaniu :P jak zwykle :P). Ciocia czekała na nas z przepyszną domową pizzą... i tortem urodzinowym!!! :D Ja mam przekochaną rodzinkę :) Mam nadzieję, że ta ich dobroć będzie zawsze do nich wracać, i że będzie im się powodziło wspaniale :)

U cioci i wujka spędziłam swoją pierwszą noc w Polsce. Następnego dnia przyjechała po mnie mama z tatą :) Nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszyłam, że ich znów widzę :) Trzy miesiące to jednak spory kawał czasu :)

No i cóż :) Jestem teraz w domku :) Razem z Olą odebrałam dzieci z przedszkola :) Zostałam obskoczona, obcałowana i oczywiście od razu zwalona z nóg pytaniem: "A co nam przywiozłaś?" :) Wtedy niebotycznie się cieszyłam, że część prezentów dla dzieci wpakowałam nie do tych przeklętych paczek, ale do bagażu podręcznego :) Mam farta :) Skakali ze szczęścia :)

Eh.. to była cudowna przygoda :)

Pozdrawiam Was serdecznie z Polski, z Limanowej, z mojego własnego pokoju :)
Tysiące całusów :*
Krysia

P.S. Nie zaprzestawajcie czytania :) Co nieco powinno się tu jeszcze pojawić :) Przede wszystkim - relacja z Maldon, która cały czas się tworzy (aż mi wstyd, że tak długo). Zapewne pojawi się 25 lub 26 w nocy. Jutro (a właściwie dziś) Wigilia, więc nie będę miała zapewne dostępu do komputera. Z tejże to okazji również:

Wszystkim czytelnikom mojego bloga życzę
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia
dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności,
spełnienia marzeń
i wszystkiego, co najlepsze, w Nowym Roku
:*



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz