Eh, jak na dzień dzisiejszy niewiele mogę napisać, więc może pokażę, co aktualnie zajmuje mój umysł:
Życie jest słodkie, gdy popija się herbatkę lub soczek pomarańczowy, a wokół siebie ma się mnóstwo notatek na temat Eddy Poetyckiej i nie ma się pojęcia co wsadzić w outline eseju... Eh, deadline jest w poniedziałek... dyskusja z Ashem na temat projektu dwóch esejów. Dziś stworzony jeden, a jutrzejszy dzień... DESEREK: BATTLE OF MALDON :) Tak :) Jak się ktoś spodziewał, że wybiorę jakiś inny temat eseju na przedmiot Heroic Age, to chyba mnie nie zna :P
Tak właściwie to muszę się przyznać, że odkąd tu przyjechałam to wygrzebuję tu książki i eseje dotyczące mojego ukochanego poematu. Jak na razie znalazłam całe trzy książki na ten temat - uwaga - w dziale archeologii ^_^ Esejów - nie zliczę ile. Mnóstwo! Mnóstwo!
Ah, a no właśnie, jak kogoś to ciekawi - aktualnie dwa eseje które piszę to (zaznaczam, że temat jest "przydzielany"- miałyśmy listę gotowych tematów, z których można było wybrać jeden na każdy przedmiot):
Heroic Age: Consider the view that Beorhtnoth's retainers are the real heroes of "The Battle of Maldon".
Old Norse: 'Old Norse eddic poetry depicts societies or world whose security always seems balanced on a knife-edge; but the ease with which their equilibrium can be destroyed can be used either to suggest that world is at the mercy of fate or on the contrary that it is a celebration of human free will.' Discuss.
Czy życie nie jest cudowne? ^_^ Niemniej pocę się strasznie produkując oba eseje... Strasznie się trzęsę przed spotkaniem w poniedziałek - nie mam zielonego pojęcia jak to będzie wyglądało, a mnie się wciąż mylą imiona z Eddy (ilu gości może się nazywać Helgi? Dlaczego wszystkie valkyrie, o których mam pisać mają imię na 'S'?? - ale spokojnie, do poniedziałku opanuję to perfekcyjnie!).
Wiem, że tam w Polsce też pewnie macie mnóstwo pracy, więc życzę powodzenia! I oczywiście - pozdrawiam serdecznie i ściskam Was mocno :*
P.S. Ten mieczo-nóż na górnym zdjęciu i świat balansujący na jego ostrzu to już jest wynik mojego przemęczenia przy wgapianiu się jak głupek w temat eseju... Gdy człowiek zaczyna się zastanawiać czy aby w Voluspie nie przedstawiono ruchu wahadłowego między dwoma punktami: dobro-zło, i zaczyna rysować do tego ilustracje, to znak, że pora zejść na dół, zaparzyć herbatkę i zrobić sobie przerwę....
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą old norse. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą old norse. Pokaż wszystkie posty
niedziela, 29 listopada 2009
wtorek, 24 listopada 2009
Niechęć, cisza i wzgarda
Wbrew temu jak może brzmieć tytuł posta, nie zamierzam pisać o jakichś załamkach, tragediach, itp. Chciałam się z Wami podzielić tylko tym, jak nas dziś potraktowali cudowni Anglicy z seminarium z Old Norse. Nie jest to coś, czym przejęłam się bardzo, bo Aneta z Mariuszem już uprzedzili mnie, że tak to tutaj generalnie wygląda. Niemniej przyznaję, trochę mnie to ubodło i po prostu było nieprzyjemne.
Otóż dzisiejszego ranka jak zwykle udałyśmy się na seminarium z Old Norse. Ponieważ mieszkamy dość daleko, zawsze wychodzimy z domu nieco wcześniej. Zwykle bywało tak, że przez to przychodziłyśmy jako pierwsze, pukałyśmy do gabinetu pana psora i wchodziłyśmy. Niestety nie zostawiało to jakiegokolwiek pola do konwersacji z naszymi fellow students. (Od razu zaznaczam, że nie dało się na nich po prostu poczekać przed salą, bo jak tylko profesor słyszy głosy na korytarzu to od razu zaprasza do środka, żeby ludzie nie siedzieli na schodach).
Jednakowoż dzisiejszego ranka profesor wyjątkowo się "spóźniał" (tzn. przyszedł dokładnie o 11 a nie jakieś pół godziny wcześniej jak to zwykle bywało). Pod salą czekała już jedna dziewczyna, która zwykle siedzi zaraz koło nas na seminarium. Obie z Zosią podeszłyśmy z uśmiechem i powiedziałyśmy radośnie "Hello". Dziewczyna odwróciła wzrok, zrobiła obojętną minę z lekką nutką urazy i oczywiście... nie odpowiedziała. Poczułam jak atmosfera lekko gęstnieje. Ale każdy może mieć zły dzień, prawda? Zatem usadowiłyśmy się przed gabinetem, wciskając się w jeden fotel i schodki prowadzące na strych. Po chwili nadciągnął tłum ludzi, który zorientowawszy się, że proferosa jeszcze nie ma, gęsiego ścisnął się na schodach. Widząc wreszcie szansę na nawiązanie kontaktu z naszymi fellow students, uśmiechnęłam się szeroko i rzuciłam "Hello" do stojącej najbliżej pary ludzi. Obrzucili mnie zdziwionym spojrzeniem, urwali prowadzoną między sobą rozmowę, i... zamilkli. Choć przed chwilą się śmiali, teraz mieli całkowicie obojętne twarze. Odwrócili wzrok i tyle było moich prób konwersacji. Atmosfera zgęstniała tak, że można ją było ciąć nożem...
Na szczęście, na dole trzasnęły drzwi i po chwili dr Ashurst pojawił się, otworzył salę i zaprosił nas wszystkich do środka. Trochę przybita szepnęłam do Zosi po polsku, czy ona też zauważyła jak zostałyśmy potraktowane... A więc nie było to tylko moje wyolbrzymianie sprawy...
Podczas seminarium dr Ashurst zaczął przedstawiać, jakie teksty będą tłumaczone w przyszłym semestrze. Ponieważ na dźwięk tytułów westchnęłyśmy z Zosią żałośnie, bardzo żałując, że jesteśmy tu tylko jeden semestr, profesor zaśmiał się i zaczął żartować na temat naszego wyjazdu. Oczywiście chwilę później zwrócił się do reszty studentów z wyjaśnieniem: "Niestety, Krystyna i Zofia nie będą mogły z nami zostać w przyszłym semestrze. Przyjechały do nas tylko na trzy miesiące i muszą wkrótce wrócić do Polski. Będzie nam brakować waszego towarzystwa." Bardzo miło mi się zrobiło na te słowa i w duchu dziękowałam Ashowi za to jak ciepło traktuje nas tu przez cały czas. Niestety, kątem oka dostrzegłam jak jeden student słysząc słowa Asha wywraca oczami w totalnej pogardzie, a większość osób przyjmuje na twarz wyraz "ulży mi jak te dwie wreszcie stąd znikną". No comment...
Tak więc, wyobraźcie sobie, że jak już tęskniłam za Wami bardzo, to dziś zatęskniłam szczególnie... Brakuje mi Waszych uśmiechniętych twarzy, rozmów na korytarzach między zajęciami, żartów, śmiechów, wspólnych wypadów do Starego Portu, sesji RPG, tańców irlandzkich... No i brakuje mi tu przede wszystkim mojej rodzinki :) Zwłaszcza takich dwóch cudownych przedszkolaków ^_^ Btw. Jako, że z tęsknoty za dużo tutaj nawijam o dzieciach "A dupa, dupa" stało się już prawie refrenem naszych rozmów z Zosią, odkąd opowiedziałam jej o ulubionym słowie Anielki :D Oczywiście wymawiane z oryginalną intonacją cudownej Anielci ^_^ Bardzo przydatna fraza zwłaszcza w nadawaniu na okropnych ludzi z Old Norse dzisiejszego dnia ^_^ Nie obeszło się też bez mojej najczęstszej wpadki językowej "bo wiecie, moje dzieci* to..." (*rodzeństwo), którą zdarzyło mi się też popełnić i po angielsku przy członkach TT, co wywołało lekką konsternację... Ile drobny błąd w doborze słów może wywołać zamieszania ^_^
Eh, tęsknię za Wami strasznie... Ale już niedługo wracam :) CAŁUSY :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)